Biznes 0

Najważniejsze w biznesie jest to, że oczy klientów się zapalają, kiedy odkrywam przed nimi, co można zrobić [wywiad z Jerzy Zientkowskim]

J

erzego miałem okazję poznać całkowicie przypadkowo w Świnoujściu, w ramach bloku szkoleniowego dla ProFi Fitness School Poland.

Wchodzę do sali z samego rana… myśląc, że bladym świtem nikogo tam nie zastanę. A tu ktoś podchodzi, wita się… jakiś Jerzy. Energia aż bije od niego. Szybko nurkuje w telefon, sprawdzam i już wiem, kto to jest. Jeśli ktoś nie kojarzy, polecam przeczytać poniższy wywiad.

Pod koniec lutego będę miał okazję wziąć udział zarówno w seminarium, jak i dwudniowym szkoleniu Jerzego w Szczecinie. Całość organizowana jest przez osoby, które stoją za sukcesem Inspiration Day SHOW – Szczecin Inspiruje oraz Marketing Trends.

Prezentacja na scenie i mówienie do innych to bardzo ważny obszar dla mnie. Przydaje się to cały czas – podczas moich wydarzeń Aula Polska Szczecin, Szczecin Tweetup, podczas prelekcji na innych wydarzeniach, ale również na co dzień – w komunikacji z osobami, z którymi współpracuję, z klientami, jak i z najbliższymi.

Piątkowe seminarium (26.02) będzie o tym, jak zamienić wiedzę i doświadczenie w biznes – myślę, że Jerzy ma dużo do powiedzenia w temacie, wszak diametralnie zmienił swoją profesję. Z informatyka w osobę, która zarabia mówiąc do innych i uczy ich, jak mówić. Na scenie pojawią się również Michal Hamera i Konrad Dembczyński.

A szkolenie (26-27.02) to 12-godzinny warsztat, na którym pod lupę (albo nawet mikroskop) zostanie wzięta obecność na scenie. Mam nadzieję dowiedzieć się, jak robić dobrze słuchaczom na prezentacjach.

Postanowiłem się zdzwonić z Jerzym Zientkowskim i przeprowadzić z nim obszerny wywiad. Przeczytajcie sami – wiele ciekawych informacji i inspiracji.

Zobacz szczegóły na temat wydarzeń z Jerzym w Szczecinie

Paweł Krzych: Jak zaczęła się Twoja przygoda z przemawianiem? To dość interesująca historia – od informatyka do profesjonalnego mówcy – skąd taka zmiana profesji?

Jerzy Zientkowski: Po raz pierwszy na scenę profesjonalną, konferencyjną wyszedłem w 2008 roku na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Zostałem poproszony przez jednego z naszych dostawców, bym opowiedział o systemie skanowania.

Wtedy myślałem, że jestem najlepszym mówcą na świecie, więc przygotowałem prezentację jak trzeba – specyfikacje z Worda przekleiłem do Power Pointa. Wszedłem na scenę, zrobiłem swoje, byłem zadowolony i wydawało mi się, że to jest definicja dobrych prezentacji – że to ja mam być zadowolony, a okazało się, że nie.

Trzeba to robić inaczej i ludzie oczekują czegoś innego i to im ma się podobać. Jak każdy dobry informatyk zacząłem szukać rozwiązania tego problemu – zdefiniowałem sobie, gdzie jestem obecnie, gdzie chcę być, i jak do tego dojść. Przez następne kilka lat szkoliłem się.

W 2010 roku dołączyłem do Toastmasters i w tym samym roku po raz pierwszy usłyszałem – „robisz to dobrze, naucz mnie!”.

Dwa lata później, kiedy odszedłem z korporacji, miałem dwa wyjścia: albo iść do innej i robić projekty informatyczne, albo zostać mówcą profesjonalnym. Ot cała historia.

Dlaczego ludzie w większości odczuwają lęk przed wystąpieniami publicznymi?

Jerzy Zientkowski: To atawizm z czasów bardzo dawnych. Oczywiście jest on warunkowany i wzmacniany przez środowisko i wychowanie, to sprawa bardzo indywidualna, ale w większości przypadków ludzie boją się czegoś, co nie nastąpi. Atawizm wynikający z tego, że kiedyś powiedzenie czegoś nie tak, w nie taki sposób, nie zostanie zrozumianym, oznaczało śmierć. Jeszcze kilkaset lat temu faceci zakuci w duże puszki po rybkach, jeżeli ich odpowiednio obrazić po prostu zabijali obrażającego.

Dzisiaj można dostać w zęby, ale zazwyczaj normalni ludzie nie zabijają się wzajemnie, a nasze mózgi jeszcze tego nie zauważyły.

W związku z czym, wychodząc na scenę dostajemy sygnał z naszej głowy „hej, jeśli coś powiesz źle – zginiesz!”. Nieprawda, już dawno tak nie jest. By pozbyć się lęku, dobrze jest uświadomić sobie na początek, jakie są konsekwencje powiedzenia czegoś nie tak.

Stracimy pracę, rodzinę – to najgorsze co może nas spotkać. Może ktoś jeszcze nas zabić – na szczęście na konferencjach zdarza się to stosunkowo rzadko.

Każdy może zostać mówcą – jak przekonałbyś tych, którzy się tego panicznie boją?

Jerzy Zientkowski: Nie przekonywałbym. Nie każdy musi być mówcą. Jeżeli ktoś chce, a mimo wszystko się boi – to jest to sygnał, że coś może pójść nie tak. Nawiązując do poprzedniego pytania – co może pójść nie tak? W najgorszym razie okaże się, że nie robisz czegoś dobrze. W najlepszym, że boisz się czegoś, co robisz dobrze i za co Ci płacą.

Tak jest w moim wypadku – ja się boję przemawiania, ale jest to świetne miejsce do zmiany świata, a to jest coś, co mnie kręci. Więc nie przekonywałbym nikogo, każdy musi rozważyć czy chce i co jest w stanie położyć na szali inwestycji – pracę, umiejętności, talent, a może właśnie strach.

Mówca profesjonalny – co to znaczy?

Jerzy Zientkowski: Z mojego punktu widzenia mamy kilka rodzajów mówców – inspiracyjni, motywacyjni, branżowi, magiczno-mistyczno-szamańscy i tak dalej. Mówca profesjonalny to taki mówca, który nie schodzi poniżej określonego poziomu zrozumiałości, jasności swojego przekazu, jest zapamiętywany za każdym razem i tworzy więź z widownią. Przemawia dla ludzi, a nie dla siebie.

jerzy-zientkowski-szczecin

Jest wielu mówców, którzy wychodzą na scenę z zupełnie innych powodów – bo chcą zarobić, z powodów autoterapii, psychoterapii i autoanalizy, chcą pogrzać się w świetle reflektorów. Jest też wielu mówców, którzy są lepsi w danym dniu od mówcy profesjonalnego. Mówca profesjonalny to jak każdy profesjonalista ktoś, kto nie schodzi niżej określonego poziomu.

Czy jesteś mówcą motywacyjnym?

Jerzy Zientkowski: Nie. Staram się uciekać od motywacji. Raczej idę w stronę inspiracji, a już w ogóle chciałbym iść w kierunku determinacji. Odciąć motywację jako coś, co jest nam niezbędne i potrzebne do osiągania celów. Mamy mówców motywacyjnych, ale to troszeczkę tak jak z lekarstwem. Jeżeli chcemy, żeby działało, to musimy brać codziennie, jeżeli przestaniemy, po prostu przestanie działać.

Ile dni w roku spędzasz na scenie?

Jerzy Zientkowski: To zależy. Bardzo staram się, aby nie pracować, nie przemawiać częściej niż dwa razy w tygodniu. Czyli teoretycznie ok. 100 dni w roku wychodzę na scenę. To mogą być zarówno wystąpienia po 30, 60, 90 minut, jak i dni spędzone przez osiem godzin z moimi klientami na szkoleniach, warsztatach, czy na mentoringu indywidualnym. Wygląda to bardzo różnie, ale staram się dużo czasu poświęcić raczej na przygotowanie niż na bycie na scenie. Dlatego sto dni to taka optymalna ilość. Powyżej tego zaczyna się już po prostu ganianie.

Jak przygotowujesz się do wystąpienia publicznego? Na co zwracasz szczególną uwagę?

Jerzy Zientkowski: Ponieważ jestem fanatykiem przygotowania, ciężko powiedzieć. Odpowiadam jednym zdaniem: na wszystko. Przy przygotowaniu zwracam uwagę głównie na cel prezentacji, co mam osiągnąć, co ma osiągnąć moja widownia, na to, kim jest moja widownia, a także na powtarzalność. Aby moja prezentacja, przemówienie nie było jednorazowym strzałem, nie było dziełem sztuki, tylko żeby było powtarzalnym materiałem, takim, który mogę wykorzystać dla kolejnej widowni.

Czy zawsze jesteśmy na scenie? Mówiłeś o tym, że umiejętności przydają się niezależnie od tego, do ilu osób mówimy – czy w cztery oczy, czy mamy przed sobą kilka tysięcy osób. Jak to jest?

Jerzy Zientkowski: Tak, z mojego punktu widzenia, umiejętności komunikacyjne przydają się niezależnie od tego, czy rozmawiamy z kimś jeden na jeden, czy mówimy do tysiąca osób. Cały dowcip polega na tym, że jeśli komunikacja to mówienie z szacunkiem, a szacunek w naszej kulturze wyrażamy przez patrzenie komuś w oczy, przez zwracanie się bezpośrednio, to nie da rozmawiać się z wieloma osobami.

Zawsze mówimy, że rozmawiamy z jedną osobą. W tym kontekście umiejętność wzbudzania emocji, myśli, czy działań jednej osoby jest po prostu skalowalna. W związku z czym tak, zawsze jesteśmy na scenie i zawsze warto próbować i testować, jak działa to, co robimy na innych ludzi.

Poleć dwa, trzy dobre wystąpienia, które możemy znaleźć na YouTubie.

Jerzy Zientkowski: Wydaje mi się, że po pierwsze, zawsze dobry Ken Robinson. Po drugie, wystąpienia TEDowe, które są w top 10. Pamiętajmy – jeśli chcemy obejrzeć i nauczyć się, jak mówią inni, to TEDy nie są dobrym źródłem. TEDy to ludzie, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia, niekoniecznie są dobrzy technicznie.

Polecałbym Craiga Valentine i Darenala Kroi – to są dwaj mistrzowie świata w przemawianiu. Na ich kanałach można zaobserwować, w jaki sposób mówią, by uzyskać określony efekt. Mówię o ich mowach biznesowych, a nie toastmasterskich.

Dobry mówca i trener potrafi sobie poradzić nawet z najbardziej nieprzewidzianymi sytuacjami, które zdarzają się podczas wystąpień i szkoleń. Jakie spotkały ciebie? Opowiedz o nich.

Jerzy Zientkowski: Wydaje mi się, że miałem szczęście i nie spotkało mnie nic nietypowego. Uczę, trochę żartem, że może się zdarzyć tylko pięć rzeczy: ktoś przeszkadza na sali, ktoś przeszkadza poza salą, ktoś umiera albo rodzi na sali, alarm bombowy albo pożarowy i wszystko inne.

Jeśli jesteśmy przygotowani na te pięć rzeczy, można sobie odpuścić. Wiemy właściwie wszystko. Zareagujemy zgodnie z zasadą Pareto – w 80% przypadków tak jakbyśmy czekali tylko na to.

Po jednym z moich szkoleń miałem klienta, który wrócił do mnie i powiedział:
„Jurek, miałem szkolenie i umarł mi facet podczas tego szkolenia. Patrzę na niego, on patrzy na mnie, ja patrzę na niego, on patrzy na mnie, on się wychyla i patrzy na mnie, no to ja się też wychylam i patrzę na niego. W końcu tak się wychylił, że spadł z krzesła i nie dało się go już uratować”.

Nikomu takich rzeczy nie życzę, ale zadaniem mówcy jest panować nad sytuacją. Kiedyś prowadziłem warsztat z prof. Robertem Cialdinim. Trzeba było ewakuować prawie 800 osób z ósmego piętra, bo ktoś zadzwonił, że podłożono bombę, a w rzeczywistości jej nie było. To byłą ciekawa sytuacja. Jak reagować? Najlepiej być na to przygotowanym.

Jerzy Zientkowski z wybitnym psychologiem Robertem Cialdinim.

Jerzy Zientkowski z wybitnym psychologiem Robertem Cialdinim.

Dużo podróżujesz prywatnie i biznesowo. Jak wygląda Twój dzień?

Jerzy Zientkowski: To zależy. Czasem bardzo leniwie – wstaję o 9, pisze, pracuje, czytam, oglądam YouTuba, analizuje przemówienia. Albo biznesowo – siedzę przy komputerze, mentoruję, jadę na spotkania z klientami. Czasem nawet bardzo pracowicie – wstaje o 3 czy 4 rano, wsiadam w samochód i jadę kilkaset kilometrów, żeby zrobić szkolenie, wykład, czy żeby dostać się na konferencję.

Mój dzień to taki trochę bigos – nigdy nie wiem, co będzie, czy nie zadzwoni klient i powie:
„Jurek przyjeżdżaj, trzeba kogoś zainspirować, nauczyć albo trzeba usiąść przed komputerem i pomóc napisać mowę”. Ekscytujące, choć troszeczkę męczące.

Co jest dla Ciebie najważniejsze w biznesie?

Jerzy Zientkowski: W tej chwili re-hire rate, czyli kiedy klient, który mnie zatrudnił, zrobi to znowu. Mam klientów, którzy wracają po kilku latach. Przed chwilą firma, która zatrudniła mnie na cykl wykładów z Jackiem Walkiewiczem, wróciła do mnie i mówi
„Panie Jerzy chcemy pana jeszcze raz!”.

Rehire rate w 2013 roku miałem na poziomie 72%, czyli blisko 3/4 klientów zatrudniło mnie drugi raz.

Jednak najważniejsze w biznesie wydaje mi się to, że oczy moich klientów się zapalają, kiedy do nich mówię i kiedy odkrywam przed nimi, co można zrobić i co można osiągnąć za pomocą komunikacji.

Czym są dla Ciebie media społecznościowe? Jak wykorzystujesz je do biznesu i budowania wizerunku w sieci?

Jerzy Zientkowski: Używam Instagrama, Facebooka i Twittera, jako trzech głównych platform po to, aby promować markę osobistą i trochę również marki biznesowe, ale to outsourcuje. Chcę tworzyć wizerunek faceta, który zajmuje się przemawianiem, ale jest przy okazji normalnym człowiekiem.

Postuję raz, dwa razy dziennie o rzeczach związanych z jedzeniem, podróżowaniem albo z przemawianiem, bo to mój zawód i chcę, aby mnie z tym kojarzono.

jerzy-zientkowski-szczecin-inspiruje

Nad czym obecnie pracujesz? Jakie masz cele w tym roku?

Jerzy Zientkowski: Zostałem wspólnikiem w firmie Main Brain i pracuje nad Festiwalami Inspiracji. Co to oznacza? Z jednej strony pracuje nad wysoko jakościowym produktem szkoleniowym związanym z przemawianiem, ale związanym również z rozwojem biznesu.

Mamy kilku trenerów, właściciela Main Brain, który jest człowiekiem sukcesu i wie, jak te sukcesy odnosić i chcemy tę wiedzę dać ludziom na rynku. Takie jest marzenie tego faceta, aby dzielić się wiedzą, która zaprowadziła go na szczyty. Z drugiej strony wraz ze Stowarzyszeniem Profesjonalnych Mówców pracujemy nad propagowaniem Festiwalu Inspiracji i dlatego w tym roku będą cztery Festiwale i duży Festiwal Inspiracji w Warszawie. To są moje cele na 2016 rok.

Często bywasz w Szczecinie? Jak widzisz to miasto? Co najbardziej Cię tutaj zainteresowało?

Jerzy Zientkowski: W Szczecinie bywam rzadko i przejazdem. Na dłużej wpadam na imprezy związane z przemawianiem: Toastmasters, konkursy, konferencje. Szczecin kojarzy mi się z miastem nadmorskim, chociaż takim nie jest. Mam tam przyjaciela, którego od czasu do czasu odwiedzam prywatnie i wtedy fascynuje mnie taki wielki budynek, z którego można oglądać rewelacyjną panoramę. Natomiast wyrobionej opinii nie mam, ale Szczecin zaprasza, no to przyjeżdżam.

Zobacz szczegóły na temat wydarzeń z Jerzym w Szczecinie

Mówisz, że profesjonalny mówca nie może dawać tylko energii dla uczestników, musi dać również walizkę narzędzi. Co chcesz zostawić uczestnikom Twoich spotkań w Szczecinie?

Jerzy Zientkowski: Mówi się, że emocje są paliwem, a logika pojazdem, który ma nas gdzieś zawieźć. Na samej energii można co najwyżej wysadzić się w powietrze, a potem z hukiem spaść. Sam pojazd bez paliwa trzeba niestety pchać, a pchać się nie chce. Więc chcę moim uczestnikom, głównie warsztatów i masterclass, zostawić z jednej strony gotową prezentację, która będzie skuteczna biznesowo, a z drugiej strony umiejętność szybkiego i skutecznego tworzenia takich prezentacji, po to, aby mogli już beze mnie pracować nad swoim biznesem.

Są trzy spotkania w Szczecinie: seminarium, warsztaty i masterclass. Opowiedz o każdym z nich, dla kogo są przeznaczone.

Jerzy Zientkowski: Na seminarium „zamień wiedzę w biznes” porozmawiamy o tym, jak za pomocą słów zmienić biznes, czy karierę, którą już macie. Jak osiągać cele łatwiej, szybciej, efektywniej. To dosyć mocno biznesowo, ale również komunikacyjnie nastawiony kawałek mojej wiedzy.

Natomiast warsztaty dadzą Wam wiedzę na temat tego, jak tworzyć skuteczne prezentacje biznesowe, przemówienia, mowy i jak zaprezentować siebie samego. Odpowiemy także na pytanie: „dlaczego to, czego do tej pory się uczyliście było po prostu nieskuteczne, albo trochę nieskuteczne, albo w ogóle nieskuteczne”. Masterclass to ekskluzywny warsztat dla maksymalnie trzech do pięciu osób, (w zależności od liczby trenerów), który polega na tym, że siedzę cały dzień tylko z jedną osobą i pracujemy nad konkretnym biznesowym przemówieniem.

Będzie ono doszlifowane, żeby było widać zmianę w sposobie rozumienia, w pojmowaniu świadomości tego, co jako biznes i jako człowiek mamy do zaoferowania i żeby można o tym było opowiedzieć innym.

Jerzy Zientkowski pokaże szczecinianom jak tworzyć skuteczne prezentacje biznesowe.

Jerzy Zientkowski pokaże szczecinianom jak tworzyć skuteczne prezentacje biznesowe.

Dziękuje bardzo za inspirującą rozmowę.
Jerzy Zientkowski:
Dziękuję bardzo, do zobaczenia.

Zobacz również inne artykuły

Przeczytaj poprzedni wpis:
Czy kobiety coraz częściej biorą seks w swoje ręce? [wywiad z Santi – doradczynią intymną]

Całkiem niedawno na łamach Szczecin Blog ukazał się wpis dotyczący akcesoriów miłosnych w ramach współpracy z Kisek Love Store. Mimo że...

Zamknij