Jest bardzo zimny styczniowy wieczór. No dobra, trochę wyolbrzymiam, jest to typowy zimowy wieczór w Szczecinie. Temperatura w okolicach zera, po śniegu nie ma śladu (u nas śnieg, który spadnie rano, utrzymuje się przeważnie do wczesnych godzin popołudniowych). W dniu jutrzejszym mam po raz pierwszy iść biegać. Ma to być początek mojej wielkiej przygody związanej ze sportem i aktywnością fizyczną.
Leżę sobie i wyobrażam, jak jutro wkładam buty i idę biegać. I nagle zaczyna się. Moja głowa zaczyna wymyślać powody, dlaczego nie powinienem tego robić. Na pewno to znacie, taki mały troll, który wymyśla Wam powody, dlaczego warto nacisnąć po raz trzeci przycisk drzemki w telefonie.
Zobaczcie, jakie pomysły podsuwał mi mój umysł, a co wyszło z tego w rzeczywistości…
Od razu się zniechęcisz, nie nadajesz się do biegania
Rzeczywiście bieganiem można bardzo szybko się zniechęcić. Wyobrażamy sobie, że przebiegniemy kilka kilometrów na początek, a ta brutalna i niedobra rzeczywistość weryfikuje nasze cele. Okazuje się, że po minucie biegu wypluwamy płuca, nasze nogi odmawiają posłuszeństwa i są jak z kamienia.
Jak już wiedziałem, że będę biegał, postanowiłem zrobić sobie małą rozgrzewkę. Kilkukilometrowe spacery pozwalają przygotować organizm do większych odległości oraz do temperatury panującej na dworze. Nie od razu będziesz biegał jak sarenka, trzeba się z tym pogodzić.
I bardzo nie lubię, gdy ktoś/coś mówi mi, że „nie nadaję się” do określonej czynności. Wtedy motywacja, by udowodnić, że sytuacja wygląda zgoła odmiennie, jest o wiele większa.
Pójdziesz biegać, wrócisz zmęczony i nie będziesz miał mocy na resztę dnia
Zdecydowałem się na poranne bieganie. 5-6 rano to w większości był standard i czas na godzinny trening. Czy odczuwałem braki energetyczne w ciągu dnia? Absolutnie nie, wręcz przeciwnie, po treningu i porannym prysznicu człowiek czuje się, jak młody bóg.
Aktywność fizyczna dodaje energii, endorfin, nie wiedzą o tym tylko ci, którzy jeszcze nie spróbowali.
Twój wynik będzie żenujący, znajomi będą się śmiali
Z pierwszą częścią się zgodzę. Było baardzo źle, pierwsze biegi, a raczej szybkie marsze z elementami biegu nie były tym, czego oczekiwałem. Okazało się, że minuta biegu sprawia problemy, Endomondo też to chyba zauważyło bo pojawiły się interwały nawet po 30 sekund.
Znajomi nie śmiali się, współbiegacze z Endomondo dopingowali, że postanowiłem coś zmienić w swoim życiu. Wynik na początku jest nieistotny.
Wtedy problemem dla mnie była minuta biegu, teraz moje interwały wynoszą po 8-10-20 minut, a w kwietniu będę w stanie jednym ciągiem przebiec 7 km.
Spocisz się i się przeziębisz
Mogłoby się tak wydawać. Ten powód w głowie wybrzmiał wypowiadanym głosem mojej Mamy (tak często mówili rodzice w czasach dzieciństwa). Do biegania miałem zakupioną odzież termiczną, oddychającą. Przez pierwsze dwa miesiące biegania musiałem ubierać się dość grubo. Kalesony sportowe, spodnie, dwie koszulki i bluza termiczna, rękawiczki, kominiarka, szalik, czapka – tylko oczy było mi widać. Po wyjściu było chwilę zimno, potem temperatura otoczenia w ogóle w żaden sposób nie przeszkadzała w treningach.
Czy to że na treningach się pociłem na takim mrozie spowodowało, że chorowałem więcej? Absolutnie nie, wydaje mi się, że przez to poprawiła się moja odporność. Przez ponad 2,5 miesiąca nie byłem chory (średnia za zeszły rok – choroba co około 5 tygodni).
Chociaż cały czas dziwię się osobom, które biegały w kurtkach puchowych lub jeansach w mroźne dni. Odzież sportowa wcale nie musi być droga – zobaczcie chociaż na promocje w LIDLu lub stałe wyprzedaże w Decathlonie.
EDIT: akurat w chwili obecnej mam przejściowe kłopoty z oczami, ale w żaden sposób nie jest to związane z bieganiem i aktywnością fizyczną.
Szybko złapiesz kontuzję
W zeszłym roku miałem mały epizod związany z bieganiem. I rzeczywiście tak się stało – bieganie szybko zakończyło się kontuzją. Oprócz planu treningowego z Endomondo dokładałem sobie dodatkowe kilometry i treningu. Efektem tego był niesamowity ból nóg oraz spuchnięte kostki.
Tym razem stosowałem się tylko do wytyczonego treningu, biegałem tyle, ile trzeba. Kontuzji uniknąłem.
Poślizgniesz się na lodzie
No tak. Zima, lód, śnieg, a ja bez butów z kolcami. To nic. Okazało się, że po oblodzonej powierzchni (na Jasnych Błoniach) lepiej się biega, niż chodzi. A trening w porannym śnieżnym puchu, to jedna z najlepszych rzeczy, jakie mogą się zdarzyć biegaczom.
Wpadniesz w przepaść
To było najlepsze. W mojej głowie powstawały takie czarne wizje, by leniwa część mnie zwyciężyła i bym nie poszedł biegać.
Odechce Ci sie po tygodniu
Najsensowniejszy argument. A co jeśli to słomiany zapał?
Ale zaraz, zaraz, czy to nie zależy tylko od nas. I jeśli stwierdzimy, że będzie inaczej i obiecamy coś sobie, to nie będzie łatwiej?
Podchodzę do tego w następujący sposób. Nawet jeśli po tygodniu, miesiącu ci się odechce, to i tak warto. Bo zawsze będziesz do przodu te kilka godzin wysiłku, kilkadziesiąt kilometrów.
U mnie ten „słomiany zapał” trwa już 11-ty tydzień. Za sobą mam 34 godziny treningów (różnego typu) i 134 km przebiegnięte. Od miesiąca do treningów biegowych dołączyłem treningi na sali gimnastycznej/siłowni z moim trenerem personalnym Adamem Drozdem. Ten wpis to kolejny element projektu „Krzych 2.0”, a więcej o nim możecie przeczytać klikając w poniższy link.