Co za mainstream. W którą stronę zmierza Record Store Day? [wywiad z Moniką Petryczko]
Czasy przyzwyczaiły nas, że słuchanie muzyki stało się mechaniczne. Wszystko to za sprawą dostępu do milionów utworów, serwisów streamingowych np. Spotify, Tidal. Olbrzymia biblioteka muzyczna podróżuje razem z nami w kieszeni, w smartfonie. Muzyka z winyli brzmi zupełnie inaczej.
Towarzyszy temu cały rytuał, rozmowa ze sprzedawcą, oglądanie okładki, szukanie ciekawostek o danym wykonawcy. Aż wreszcie charakterystyczne traszki z gramofonu, przeskakiwanie igły… Uwielbiam to.
Dlatego też szczególnie cieszy mnie, że po raz drugi w naszym mieście odbędzie się święto muzyki na płytach winylowych – Record Store Day. Przestrzenie OFF Mariny (ul. Chmielewskiego 18, Pomorzany) znowu wypełnią się miłośnikami czarnych placków, muzyków, przedstawicieli wytwórni. A wszystko to w sobotę, 16 kwietnia od godziny 12:00. Wstęp jest wolny.
Kilka dni temu spotkałem się z Moniką Petryczko, jedną z organizatorek RSD, która również jest odpowiedzialna za rozwój OFF Mariny. Zapraszam do przeczytania wywiadu, dowiecie się z niego m.in.:
- Czy jest OFF Marina i jak Monika postrzega to miejsce?
- Jak powstała potrzeba organizacji Record Store Day w naszym mieście?
- Czy w Szczecinie jest duże zapotrzebowanie na płyty winylowe?
- Kto wspiera OFF Marinę i z kim to miejsce współpracuje?
- Dokąd zmierza OFF Marina, Design Day oraz Record Store Day?

Podczas wywiadu z Moniką Petryczko. Spotkaliśmy się w Kantynie w Technoparku Pomerania.
Paweł Krzych: Czym jest OFF Marina?
Monika Petryczko: OFF Marina to postindustrialna przestrzeń na Pomorzanach, w której znajdują się liczne pracownie, warsztaty, a także przestrzeń główna, którą wypełniamy różnego rodzaju działalnością kulturalną. Jak mówi podtytuł, to przystań kultury. To także coworkingowa przestrzeń, w której spotykają się twórcy różnych dziedzin, głównie rzemieślnicy i artyści, rzadziej zaglądamy do sfery digitalnej. W OFF Marinie tworzy się meble, street art, obrazy, ceramikę i różnego rodzaju piękne przedmioty.

Piękne, industrialne przestrzenie OFF Mariny podczas warsztatów teatralnych.
OFF Marina to też przestrzeń gdzie odbywają się różne wydarzenia, niebawem na przykład Record Store Day. Jak oceniasz to, co się zadziało w OFF Marinie przez ten czas działalności? Jak to wygląda z Twojej perspektywy, jako jednej z organizatorek i pomysłodawczyni tego projektu?
Monika Petryczko: Wydaje mi się, że te sporadyczne, a jednocześnie cykliczne wydarzenia OFF Mariny, dają jej za każdym razem nowego ducha i sprowadzają ciekawe osoby spoza granic naszego miasta i województwa.
To jest bardzo ważne, że informacja o OFF Marinie idzie w świat. Kiedy robimy Design Day, to zapraszamy ludzi zarówno z Warszawy, Gdańska, ale też z Berlina i Brukseli. Oni gdzieś niosą dalej te informacje, że gdzieś tam w Szczecinie, na Pomorzu Zachodnim istnieje w takiej robotniczej dzielnicy Pomorzany miejscówka, która nazywa się OFF Marina i tam są sami szaleni ludzie, ale przy tym bardzo twórczy.
Ideą OFF Mariny jest cykliczne działanie na styku przemysłów kreatywnych i kultury. To zapewnia wymianę energetyczną pomiędzy ludźmi, którzy przyjeżdżają, zostawiają nam swoje pomysły i to cały czas krąży.
„W naturze mamy ciągły ruch” jak śpiewał Lech Janerka i w OFF Marinie jest podobnie.

Na Record Store Day 2015 nie brakowało odwiedzających. Na pewno podobnie będzie w tym roku. Foto: Joanna Jaroszek
Jeśli ktoś jest zainteresowany udziałem, są jeszcze miejsca dla wystawców na Record Store Day?
Monika Petryczko: Zdecydowanie tak. Jeżeli chodzi o strefę kulinarną mamy już zapełnioną w zupełności. Natomiast osoby, które są wydawcami lub prowadzą labele lub działają okołomuzycznie, głównie poza mainstreamem, no to jak najbardziej miejsce znajdziemy. W końcu OFF Marina to 1000 m2.
Przez Internet się kupuje dosyć sprawnie, ale trochę gorzej, nie można dotknąć, nie ma procesu kupowania, doświadczania, rozmawiania ze sprzedawcą, gdzie może coś opowiedzieć, bo z wieloma płytami wiążą się naprawdę ciekawe historie.
Stoisko z płytami zazwyczaj jest trochę mniejsze niż stoisko z designem, więc spokojnie się pomieścimy. Bardzo nam zależy, aby było wielu wydawców, do których jeszcze nie udało nam się dotrzeć, o których nie słyszeliśmy, a oni są, działają i mają się całkiem nieźle. Liczę na to, że kupię sobie mnóstwo płyt, po które zazwyczaj muszę jeździć do Berlina albo zamawiać w Internecie.
Czy stąd wynikła w Twojej głowie potrzeba, pomysł zorganizowania tego w Szczecinie? Ten rynek nie oferuje za wiele, jeśli chodzi o muzykę na płytach winylowych i w ogóle kulturę winylową.
Monika Petryczko: To była konstatacja kilku osób, które odpowiedzialne są za organizowanie Record Store Day. Między innymi Szymona Wasilewskiego, który pierwszy złapał tę myśl, aby to święto przeprowadzić w Szczecinie. Inne miasta na całym świecie przyłączają się do tej idei, więc dlaczego tego nie zrobić w Szczecinie.
Fajnie by było zrobić takie święto, gdzie moglibyśmy się obkupić muzyką, bo mamy do niej trochę dalej. Przez Internet się kupuje dosyć sprawnie, ale trochę gorzej, nie można dotknąć, nie ma procesu kupowania, doświadczania, rozmawiania ze sprzedawcą, gdzie może coś opowiedzieć, bo z wieloma płytami wiążą się naprawdę ciekawe historie.

Na RSD można wypatrzeć perełki. Foto: Joanna Jaroszek

Foto: Joanna Jaroszek

Foto: Joanna Jaroszek
Myślisz, że w Szczecinie jest duży potencjał? Teraz mamy jeden funkcjonujący sklep typowo z płytami winylowymi, w kilku miejscach możemy też je dostać. Uważasz, że to się będzie rozwijało coraz bardziej?
Monika Petryczko: Bardzo bym sobie i Szczecinowi tego życzyła. Wydaje mi się, że potencjał jest. Nawet jeśli ktoś rzuci okiem na lata 90, czy wczesny 2000 r., to palców u jednej i drugiej ręki nie wystarczy, aby policzyć didżejów, którzy wyjeżdżali do Berlina właśnie tam kupić płyty.
Jeżeli ten nasz Szczecin potraktujemy mniej po macoszemu, a uwierzymy w jego realny potencjał, no to być może takie skutki mają rację bytu. Może same w sobie będą w stanie udowodnić tym wyżeraczom płytowym, że tutaj też jest dobra muzyka do kupienia na miejscu.
Jeśli chodzi o Record Store Day, czy istnieje jakiś motyw przewodni w tym roku? Czy to jest tak, że to wydarzenie cykliczne i jedno jest podobne do drugiego? Jak to wygląda?
Monika Petryczko: Hasłem przewodnim tegorocznej edycji jest hasło „Co za mainstream” w podwójnym znaczeniu.
Z jednej strony co to za mainstream, który jest prezentowany oficjalnie i w drugim znaczeniu: co zamiast mainstreamu mogłoby się pojawić. To, co się dzieje w ogólnym obiegu, niespecjalnie nas jako grupy przyjaciół interesuje. Myślę, że takich osób w Szczecinie jest jeszcze więcej, które w zupełnie innych rewirach szukają muzyki. Być może ich też dotyczy nasze hasło.

Foto: Joanna Jaroszek
Zobacz relację z Record Store Day 2015 w OFF Marinie
Jak wygląda podejście administracji, miasta? Czy oni czują ten klimat, wspierają inicjatywę? Mam tu na myśli Urząd Miasta Szczecin, jak i Urząd Marszałkowski.
Monika Petryczko: To już jest któraś z kolei impreza organizowana w OFF Marinie przez Stowarzyszenie Miastoholizm, która jest wspierana przez Urząd Marszałkowski. Także Record Store Day został objęty patronatem honorowym Marszałka Województwa, więc spojrzenie na to niby niszowe święto jest bardzo przychylne.
Tak jak we wspólnocie, w grupie raźniej. Jeden drugiego pociąga za sobą, łatwiej się wypromować, łatwiej być zauważalnym.
To też są miłośnicy płyt winylowych i często przychodzą z ciekawości. Dla wszystkich właściwie to jest taka dziwna kraina na Pomorzanach, daleko się jedzie, ale są to niezwykłe okolice. Zabytkowy budynek, końcówka XIX wieku, piękne reliefy na froncie, pierwsza nazwa Cap Cheri nawiązująca do rozrywkowej dzielnicy Paryża, druga nazwa Tiergarten, czyli małe zoo.
Funkcja OFF Mariny się zmieniała z rozrywkowej na przemysłową, teraz udało nam się połączyć jedną i drugą.
Zatrzymajmy się przy obecnej nazwie: OFF Marina. Czyli charakter offowy. Z te wydarzenia, które robicie, są jak najbardziej offowe, ale z drugiej strony żyjemy w czasach, w których to wsparcie komercyjne jest potrzebne. Jak to Wam się udaje godzić, jaki macie pomysł?
Monika Petryczko: Pomysł mamy taki, aby wszyscy twórcy, którzy kolektywnie działają w OFF Marinie, mogli czerpać z tego korzyść. Tak jak we wspólnocie, w grupie raźniej. Jeden drugiego pociąga za sobą, łatwiej się wypromować, łatwiej być zauważalnym.
Równie dobrze jakikolwiek artysta mógłby mieć takie samo studio, czy warszat powiedzmy na Skolwinie, robić tak samo dobre przedmioty, a być mniej zauważalnym, niż w momencie, kiedy jest na także odległych Pomorzanach. W grupie łatwiej się wspierać i wzajemnie nakręcać.
Założenie jest takie, że artyści, którzy są u nas, sprzedający swoje przedmioty, mają większe możliwości. Chciałabym, aby OFF Marina stała się miejscem coworkingowym na co dzień, nie tylko od imprezy do imprezy.
Współpracujemy z Akademią Sztuki i Teatrem Polskim i wydarzają się tam przedsięwzięcia artystyczne, ale fajnie by było, aby spiąć wszystko finansowo tak, że OFF Marina działałaby cały czas.
Wróćmy do tematu Record Store Day. Główną atrakcją są zakupy i możliwość sprzedaży płyt winylowych. Co może ludzi jeszcze dodatkowo zainteresować?
Monika Petryczko: Myślę, że instalacja Lumpa, która pojawi się w głównej hali. To będzie coś zjawiskowego i dużego. Takie połączenie hasła przemysł i muzyka. Więcej nie powiem, niech to będzie niespodzianka.
Na pewno interesująca też będzie strefa eksperymentu. Specjalnie na tę okoliczność przygotowują ją Kaja i Tomek Licakowie, którzy mają studio nagraniowe „Tamtędy” w OFF Marinie. Będzie można zupełnie na luzie pobawić się dźwiękiem. Do tego pojawią się wykłady osób, które właśnie to hasło „Co za mainstream” będą rozwijały.
Spodziewamy się wizyty człowieka z Poznania, który sam tłoczy płyty. No i oczywiście koncerty. Zespół Chango, Złodzieje i później afterparty w Hormonie, czego jeszcze nie było w historii Record Store Day.
Na co Ty czekasz najbardziej? Jakbyś miała do wyboru tylko jedną rzecz?
Monika Petryczko: Na główną atrakcję, czyli giełdę płyt.
OFF Marina działa nie tylko wewnątrz, ale też zewnątrz. Jest całe OFF podwórko, czy coś tam będzie się działo?
Monika Petryczko: Oczywiście – leżaki, grillowanie, strefa food, z pewnością muzyka. Wszystko, co nam przyjdzie do głowy w charakterze aranżacyjnym.

Foto: Joanna Jaroszek

Rok temu zadebiutowała Bułka z Masłem na RSD. Foto: Joanna Jaroszek

Jest i gdzie odpocząć. Foto: Joanna Jaroszek
Zaobserwowałem na tych wydarzeniach, że ludzie przychodzili, oglądali, kupowali i rozmawiali, potem wychodzili na zewnątrz i tam spędzali jeszcze trochę czasu.
Monika Petryczko: Chodzi o to, żeby zapewnić tym ludziom z jednej strony atrakcje stałe, a z drugiej strony, aby oni czuli się swobodnie w tym miejscu. Żeby nie było trzeba im tych atrakcji zapewniać. Znajdują coś dla siebie fajnego i zostają z nami.
Jeśli chodzi o OFF Marinę – chcecie rozszerzać tę działalność i zagospodarować kolejny budynek?
Monika Petryczko: Na razie się mieścimy, chociaż słyszałam po ostatnim Design Day, że mamy za mało miejsca. Faktycznie, jak przyjeżdża design, to wypełnia całkowicie OFF Marinę.
To cieszy pod tym względem, że jest zainteresowanie i ludzie potrzebują więcej. Pewnie była taka myśl przy pierwszym wydarzeniu, czy uda Wam się wypełnić tę przestrzeń. A teraz jest odwrotnie, gdzie tych ludzi pomieścić.
Monika Petryczko: Dokładnie. Zastanowimy się, jak efektywnie wykorzystać przestrzeń OFF Mariny, którą dysponujemy. Pewnie właściciel i mecenas miejsca Marcin Raubo ma więcej pomysłów na zagospodarowanie przestrzeni naokoło niż ja. Myślę, że główna hala pozostanie cały czas tym miejscem dla sztuki.
Harmonogram wydarzeń Record Store Day – 16 kwietnia, OFF Marina
12:00 – oficjalnie otwarcie
12.00 – 14.00 otwarcie strefy Eksperymentu muzycznego
12.30 – start setów DJ–skich (Elektroniczny Szczecin)
_Psoty, Michael Modoolar, Calvin, Matikk, Teoem_
12.30 – otwarcie stoisk wystawienniczych (giełda płyt)
12.30 – otwarcie stoisk wydawniczych (labele)
12.30 – wernisaż plakatu Akademia Sztuki
12.30 – strefa food & cafe (Stojaki, Bajgle Króla Jana)
12.30 – OFF podwórko (Cesky Film, Bro Burgers, Cafe Rower)
13.00 – premiera winylowa Chango
14.00 – wykład „Co za mainstream?”
14.30 – premiera płytowa Konrad Pawicki
15.00 – wykład „Co za mainstream?”
16.00 – koncert grupy Złodzieje
17.00 – koncert grupy Chango
19.00 – koncertowy after w Hormonie – Stara Rzeka
Jeśli mówimy o pomysłach – jeden taki projekt cały czas mi się przewija w pamięci. Chodzi o próby uruchomienia skate parku krytego w OFF Marinie.
Monika Petryczko: Niestety projekt się nie udał. Nie dostaliśmy dofinansowania z projektu FIO. Było naprawdę mnóstwo zgłoszeń i mimo wszystko trudno wygrać konkurs ogólnopolski na coś lokalnego.
Natomiast cieszy mnie to, że w tym miejscu gdzie miał być skatepark, powstała taka przestrzeń dla graficiarzy, którą zarządza jeden z naczelnych graficiarzy Szczecina, czyli Cez. Stara się rozwinąć temat w taki sposób, aby powstała tam galeria graffiti.
Jest to coś innego, jednak sam budynek, samo miejsce nie się zmarnowało. Fajnie jakbyśmy mieli też skatepark, czy stoły pingpongowe na terenie OFF Mariny. Mam nadzieję, że kiedyś uda się zrealizować te pomysły.
Jaki cel sobie stawiacie przed Record Store Day? Co musi zostać spełnione, abyście byli w pełni zadowoleni z tego wydarzenia?
Monika Petryczko: Zadowoleni bylibyśmy, gdyby ilość wystawców utrzymywała się na tym poziomie, na którym w tej chwili jest. Najbardziej zależy nam na tym, aby przyszła podobna ilość ludzi jak rok temu, było to ok. 1200-1500 osób, które przewinęło się w ten dzień.
Chcemy również, żeby znowu poszła taka fala optymizmu OFF Mariny w świat. Record Store Day jest samym w sobie świętem, mimo wszystko, niszowym. Design Day łatwiej rozbudować, bo ten design staje się coraz bardziej ekskluzywny, jest mocno wizualny.
Jakiś czas temu rozmawialiśmy na temat wydarzeń w OFF Marinie. Mówiłaś, że koncentrujecie się na tych dwóch głównych wydarzeniach i nie chcecie robić pomniejszych, aby te dwa zrobić na najwyższym poziomie. Coś się zmieniło w tej kwestii?
Monika Petryczko: Tak, jak na razie tej strategii będziemy się trzymać. To, że my jesteśmy tylko przy tych dwóch wydarzeniach, to cały czas daje pole do popisu dla innych organizatorów, którzy by chcieli przyjść i coś u nas zrobić. Dzięki temu cały czas się coś dzieje – klipy są kręcone, warsztaty teatralne, sesje fotograficzne. Jesteśmy otwarci na inwencję osób z zewnątrz i na razie mamy dwie imprezy do pielęgnowania, głaskania i myślę, że to jest dobre rozwiązanie.
Tych funkcji, które pełni OFF Marina, jest dużo. Przede wszystkim można zauważyć, że przy tych wydarzeniach są wykłady, warsztaty, żeby edukować ludzi, iść w stronę dydaktyki. Czy tu widzisz może jakiś dalszy rozwój?
Monika Petryczko: W trzeciej edycji Design Day będziemy zapraszać jeszcze bardziej znakomitych ludzi związanych z designem. Ludzi, których wiedza jest po prostu powalająca. Już miało to miejsce przy tej edycji, kiedy przyjechali ludzie i z Brukseli, Berlina, Warszawy. To były osoby, które zajmują się stricte designem w życiu, z ogromnym doświadczeniem. Ten design będzie szedł w kierunku ekskluzywnych przedmiotów, ekskluzywnych w tym dobrym znaczeniu i w stronę dzielenia się wiedzą.
Zobacz relację z Design Day 2015
Przez ostatnie lata Szczecin zrobił niesamowity krok do przodu, jeśli chodzi o design i świadomość tego. Wcześniej nie było o tym słychać. A teraz ten design wszedł do mass mediów, do tego mainstreamu. Na wydarzenia przychodzą dziennikarze i informują o tym swoich czytelników.
Nie raz gościłaś w radiu, telewizji opowiadając o Record Store Day, czy Design Day. To pokazuje, że te niszowe wydarzenia interesują ludzi. Też przyciągają wiele osób z zagranicy. Jak wygląda ta współpraca międzynarodowa, czy też między miastami? Czy są jakieś owoce wspólnej pracy, o których warto wspomnieć?
Monika Petryczko: Tak, na pewno rodzaj kolaboracji, który się nawiązał naturalnie pomiędzy Brukselą, a OFF Mariną. Dzięki niemu w zeszłym roku uczestniczyliśmy w takim projekcie Art In the Box, dokładniej Brussels Design September.
Działanie szczecińskie przełożyło się na to, że mogliśmy tam pojechać z naszymi produktami. Kolejną taką nicią fajnie zawiązaną jest współpraca z Małgorzatą Kopczyńską – krytykiem designu, autorką m.in. poczytnej „Kobro. Skok w przestrzeń”. Cieszy nas fakt, stałej relacji z Małgosią, która w świecie designu i malarstwa jest absolutnym ekspertem.
Oprócz tego, że przyjeżdża czasem i robi coś dla OFF Mariny w postaci wykładów, to też przyjeżdża jeszcze jako gość. Z tej relacji zawsze coś wynika. Na pewno też wyniknie w kolejnych latach.
Stała współpraca jest nawiązana także z Galerią Polskiego Designu z Berlina. Dzięki przychylności i otwartości umysłu Aleksandry Kozłowskiej możemy mówić o takim marszu w kierunku dobrego designu i szerokiego eksponowania. Chciałabym, aby OFF Marina na tej mapie zachodniopomorskiego designu, czy też przemysłów kreatywnych stała się ośrodkiem, który przyciąga osoby z Europy.
Jak widzisz OFF Marinę za pięć lat? W którym kierunku chciałabyś, żeby OFF Marina szła?
Monika Petryczko: Chciałabym, aby inwentarz był trochę bardziej profesjonalny – żeby było ogrzewanie (śmiech), ale tak naprawdę, żeby ta infrastruktura była przystosowana do tych twórczych ludzi, a jednocześnie, żeby nie zabierać tego offowego charakteru temu miejscu.
Widzę to jako miejsce coworkingowe, wyposażone w elementarne narzędzia do pracy twórczej i do tego też miejsce, które podejmuje rezydentów z Europy i z Polski, w którym odbywają się regularne warsztaty twórcze.

Foto: Joanna Jaroszek
Jakbyś miała wymienić czynniki, które zadecydowały o sukcesie OFF Mariny, to co by to było? Myślę, że jak najbardziej można tak mówić – jest konsekwencja, regularność, wydarzenia z dużym rozmachem, które angażują wiele osób.
Monika Petryczko: Pierwsza to jest na pewno dobra energia ludzi do tworzenia, czyli silna grupa, która ma podobny cel wspólny kierunek i dla których to tworzenie jest frajdą i pasją, z czasem także sposobem na życie.
Dobry czas, kiedy można było z takim offowym projektem wystąpić i zainteresować ludzi. Myślę, że 10 lat wcześniej mogłoby to nie wypalić, a teraz społeczność Szczecina jest na to gotowa, otwarta na design.
Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na Record Store Day w OFF Marina
Do zobaczenia Paweł.