Dziś chciałbym, żebyście kogoś poznali. Szczecińskiego hejtera, na którego najczęściej możemy się natknąć w przestrzeniach Internetu, gdzie wyraża swoje eksperckie opinie w przeróżnych tematach. Ma wiedzę jak mało kto, zna się na wszystkim (a przynajmniej tak uważa).
Miasto, pogoda, inwestycje, rajcowie, polityka społeczna – jego krąg zainteresowań można wymieniać bez końca.
Skupia się wyłącznie na negatywnej stronie życia. Coś jest czarme albo smoliste. Rzadko kiedy znajduje w czymkolwiek pozytywy. Jedzie po wszystkim niczym skaterzy po dachu Centrum Dialogu Przełomy. Często wyraża swoje opinie na tematy zupełnie niezwiązane z publikacją. Argumenty? On nie potrzebuje argumentów.
Filharmonia? Będzie stała pusta, nikt nie będzie chodził na koncerty. Gdy mijają dwa miesiące od otwarcia i są nadal tłumy, twierdzi, że ludzie się w końcu znudzą. Gdy mija pół roku hejter milczy na ten temat. Znajduje inny. Teraz zajmuje się głównie zamknięciem Mostu Długiego. Po co oni to robią, komu to potrzebne? Jak to tak można w ogóle zamykać most!
Przełom lat 2006/2007. Pracowałem wtedy na nocne zmiany w fabryce Intela, kilkanaście kilometrów od Dublina. Dłużące się minuty podczas 12-godzinnych zmian i małą ilość pracy umilał szybki Internet – nadrobiłem zaległości w popularnym wtedy serialu „Lost”, przejrzałem setki, jeśli nie tysiące tematów na Forum Polskich Wieżowców (skarbnica wiedzy), ale też spędziłem sporo godzin na portalu społecznościowym Goldenline. Wtedy serwis stawał się mocno popularny, w mojej opinii był przyszłością Internetu. Toczyły się wtedy dyskusje na różnorakie tematy, byłem zapisany do kilkudziesięciu różnych grup tematycznych, które intensywnie żyły.
Wymiana zdań była na poziomie, hejterzy i internetowe trolle zostały na anonimowych forach, gdzie co chwile mogli wypowiadać się pod różnymi pseudonimami. Na Goldenline trzeba było podać swoje imię i nazwisko, mile widziane były prawdziwe zdjęcia i opisany przebieg swojej kariery zawodowej oraz edukacji. W mojej głowie pojawiła się myśl, że prawdopodobnie Internet niebawem przestanie być anonimowy, powstaną kolejne serwisy, gdzie będziemy występować pod imieniem i nazwiskiem, a nasze komentarze opatrzone będą miniaturką naszej facjaty. I dzięki temu zaczniemy się bardziej szanować, język nienawiści, personalne wycieczki, obrażanie innych, nie będą na porządku dziennym.
Minęło 8 lat, czasy świetności Goldenline minęły bezpowrotnie, pierwsze miejsce na podium od dłuższego czasu zajmuje Facebook i nie zanosi się, że szybko się to zmieni. A ja wiem, jak bardzo się myliłem w swoich ocenach, że „imię i nazwisko z połączeniu ze zdjęciem” jest remedium na wszystkie bolączki komunikacji. Nadal niestety mamy do czynienia z tym, co kiedyś było wyłącznie domeną anonimowych for internetowych, czy grup dyskusyjnych.
Często hejterzy występują pod swoim imieniem i nazwiskiem, zapominając się, że swoimi wypowiedziami tworzą e-wizerunek. Niejeden z nich przekona się w przyszłości, że przez takie działania może mieć problem przy aplikowaniu na nową posadę. Czasami też zastanawiam się, czy ich dzieci byłyby dumne z rodziców-hejterów? Nie wspominam tutaj nawet o komentarzach pod artykułami w portalach informacyjnych, bo to jest już poniżej jakiegokolwiek krytyki.
Po prostu trzeba to przemilczeć. I nie karmić hejterów, nie karmić trolli, czyli nie wdawać się z nimi w dyskusje. Większość z nich liczy na interakcję, na efekt swoich działań. Z jednej strony wylewają swoją frustrację, z drugiej… czekają, aż ktoś chwyci przynętę. Im bardziej odmienne zdanie, tym lepiej. Wtedy zaczyna się dopiero „zabawa”.
Czy hejtowanie to zaśmiecanie Internetu?
W mojej opinii tak. Zdecydowanie wolę czytać i słuchać, jak ludzie się chwalą (osiągnięciami, nowy kontraktami, nowym samochodem, dziewczyną, żoną, bieganiem, udanym treningiem, zegarkiem), niż narzekają jaki ten świat/Szczecin jest zły i nic nie robią w kierunku, żeby cokolwiek wokoło siebie zmienić.
Kiedyś jeszcze starałem się „zmieniać świat na lepsze” w tym obszarze, dyskutować z takimi osobami, pokazywać, że nie jest do końca jest tak, jak piszą. Nie przynosiło to jednak żadnego efektu. Odpuściłem. Wróciłem jednak do różnych miejsc i osób po bardzo długim czasie. Nic się nie zmieniło, nadal taki sam sposób wypowiedzi, nastawienie na „nie”, postawy roszczeniowe. Z doświadczenia wiem, że z takimi osobami bardzo trudno się współpracuje.
Ludzie dzielą się na takich, którzy koncentrują się na problemach oraz takich, którzy szukają sposobu, jak daną sytuację można rozwiązać. Hejterzy zdecydowanie należą do tej pierwszej grupy i najczęściej jest tak, że taka postawa w Internecie przenosi się na ich styl życia w prawdziwym świecie. Mi po prostu szkoda czasu na bezcelowe dyskusje z takimi osobami w Internecie. A jak Wy do tego podchodzicie?